Górskie Wyzwanie z RoweLOVE Jarocin – Skalne Miasto, Karpacz i Ślęża!
RoweLOVE Jarocin w Górskim Wyzwaniu
Członkowie RoweLOVE Jarocin, czyli Błażej, Maciej, Marek, Paweł oraz ekipa w samochodzie technicznym (w sumie wozie z bagażami..) w osobach Gosi i Krzysia, postanowili podjąć długo planowaną górską wyprawę rowerową do Skalnego Miasta, Karpacza oraz wejść na Ślężę. Wreszcie mieliśmy szansę sprawdzić, czy nasze treningi z RoweLOVE na coś się przydały! Mimo złych prognoz z ulewnymi deszczami, ekipa nie dała się zniechęcić i postanowiliśmy wyruszyć w trasę. Pierwszego dnia mieliśmy dojechać dwoma autami w sześć osób i z czterema rowerami (trzy na haku, jeden w bagażniku) na Przełęcz Tąpadła, gdzie porzuciliśmy niezawodnego S-MAXa na trzy dni na parkingu. Poranek przywitał nad zapowiadanym deszczem, który trwał dość długo. Jednak na miejscu na parkingu pod Przełęczą, czekało na nas słońce (jak widać na filmie), co podniosło jeszcze bardziej na duchu całą grupę.
Jedziemy na Adršpach – Zwiedzanie Skalnego Miasta
Ruszyliśmy rowerami w kierunku Adršpach, by podziwiać fascynujące Skalne Miasto. Pierwsze kilometry zjazdu sprawiły, że każdy miał uśmiech na twarzy – pięć kilometrów non-stop w dół to prawdziwa przyjemność dla rowerzystów. Jednak wyprawa nie obyła się bez wielu wyzwań, czekały nas także kilkukilometrowe podjazdy. W trakcie podróży do miejsca przeznaczenia odwiedziliśmy Kościół Pokoju w Świdnicy. Jego ogrom i liczba zdobień zrobiły na nas ogromne wrażenie! Warto to miejsce zaznaczyć na mapie na Wasze wyprawy i wjechać choćby na chwilę. Podczas wyprawy nie brakowało też kilku przygód. Zabłądzenie spowodowane „niezawodnym” GPS-em, który poprowadził nas przez las, krótki, trwający trzy minuty deszcz (dzięki niemu dowiedzieli się w końcu, kiedy będzie obiad! – taki żarcik dla wtajemniczonych!), a także wyjątkowy obiad w Mieroszowie, gdzie skosztowali nietypowej pizzy na węglowym cieście (nie, nie była przypalona, tak serio miało być! Też byliśmy w szoku. Ostatecznie dotarliśmy do celu – Adršpach, gdzie zeszliśmy z rowerów, by pieszo zwiedzić Skalne Miasto., po drodze dowiadując się, że nie warto inwestować w drogie rowery, bo nie tylko nie mają nóżek, ale i spadają z nich łańcuchy (tak tak, to coś co trzeba zobaczyć na filmie!). W trakcie zwiedzenia największą furorę zrobiła na nas formacja skalna w kształcie dzbana o tajemniczej nazwie…DZBAN!
Nocleg w Autokemp Loděnice Zdoňov
Po zwiedzaniu Skalnego Miasta ruszyliśmy na ostatni tego dnia 5-kilometrowy podjazd do miejsca noclegu, “Autokemp Loděnice Zdoňov”, położonego kilka metrów od granicy z Polską. Tutaj niektórzy przeżyli niemały szok, dowiadując się, ze będąc za granicą należy posiadać albo dowód albo mapkę mObywatel! Kolejną niespodzianką była konieczność dodatkowej zapłaty za pościel.. Ale wszytko sie udało! Czekały na nas domki z łóżkami piętrowymi. Nie wyglądały zachęcająco.. Ale trzeba przyznać, ze materace były wyjątkowo wygodne! A fakt, ze na miejscu można było zaopatrzyć się za 10 zł w piwo Opat, ułatwiło nocleg! Do tego udało nam się poznać ciekawych sąsiadów, mieszkańców Niemiec oraz Poznania, którzy towarzyszyli nam przy wieczornym kolacjo ognisku.
Kierunek Karpacz – Wyzwanie Drugiego Dnia
Kolejny dzień, kolejne wyzwanie! Z samego rana ruszyliśmy w kierunku do Karpacza! Po drodze odwiedzając Kamienną Górę, gdzie chcieliśmy zjeść pyszne lody i zwiedzić tamtejszy ratusz. I tu czekała nas mniej fajna niespodzianka. Okazało się, ze jeden z naszych świeżo naprawionych rowerów okazał sie… nie do końca naprawiony.. Z pomocą przyszedł Kamdża Bike Serwis, który błyskawicznie wziął go na warsztat i naprawił. Po krótkim zwiedzaniu Ratusza, gdzie spotkaliśmy chyba najmilszych w Polsce urzędników, ruszaliśmy w kierunku Kowar, do Parku Miniatur. I tutaj przy wjeździe do miejscowości, po kilku kilometrowym speed run z górki, w Macieju i Błażeju pojawiła się wielka chęć na rzucanie w górę swoimi rowerami.. ale to trzeba zobaczyć na filmie! Pozwiedzaliśmy największe atrakcji Dolnego Śląska, a co ważne, weszliśmy na Śnieżkę! Oczywiście ta miniaturową! Kolejny przystanek to już miejsce noclegu, “Nad Potokiem”, nasza stała miejscówka, gdzie zaoferowano nawet duże pomieszczenie dla naszych rowerów, żeby tez mogły nieco wypocząć. Od razu po zameldowaniu się w hotelu zaczęło padać… W sumie lać! Ale w momencie kiedy musieliśmy iść do restauracji.. przestało! To się nazywa szczęście pogodowe! Szybki obiad w Sowim Duchu, w trakcie którego też chwilę lało.. i szóstka z nas ruszyła taxi pod Świątynie Wang, a następnie szlakiem na Samotnie i przez złamany palec stopy Błażeja oraz dość późną godzinę, Strzecha Akademicka okazała sie szczytem naszych możliwości.. No i kolejna sprawa ze znowu nadciągały chmury! A w miejscu noclegu czekało na nas ognisko. I tu znowu wyszło nasze szczęście pogodowe.. już w trakcie jedzenia, kiedy siedzieliśmy juz pod daszkiem, znowu zaczęło lać!
Ostatni Dzień – Ślęża i Powrót do Jarocina
Ruszamy w kierunku Kamiennej Góry do Bojka Cafe.. po drodze pokonując 8 kilometrową górkę, nachyleniem przypominająca górkę Śmiełowską.. Pyszne gofry wynagrodziły nam wysiłek! Stąd juz na Zamek Książ, gdzie spotkaliśmy naszego największego przeciwnika.. górkę w lesie, na kamienno piaskowej drodze.. która nas pokonała.. pod tą górkę prowadziliśmy rowery. Ale dotarliśmy szczęśliwie na Zamek! W sumie pod Zamek.. Gdzie Maciej zjadł “najlepsze lody na świecie”. Lecimy dalej, Świdnica, przystanek i obiad na rynku i… pamiętacie pięcio kilometrowy start naszego wyjazdu? To teraz na sam koniec musimy go pokonać .. pod górę! Nie było łatwo, ale wszyscy dosraliśmy na finał! Prawie finał.. Bo jeszcze czekała nas wyprawa na Ślężę. Grupa 6 osób ruszyła, pozostawiając jednego stróża samochodów oraz kibica, którego doping miał sprawić, ze Polska pokona Japonię w siatkówkę.. Jak wiecie.. UDAŁO SIĘ! Nam tez sie udało, bo po krótkim spacerze dotarliśmy na Ślężę oraz na wieżę widokową, aby cieszyć sie, wyjątkowo pięknymi i rzadko tam spotykanymi widokami! Szybki powrót.. Pakowanie, KFC na S5 i do domu!
Wspaniała Przygoda z RoweLOVE Jarocin
Podróże z RoweLOVE to zawsze niezapomniane przygody, pełne pozytywnej energii i pasji do rowerowania. Wyprawa do Karpacza była kolejnym dowodem, że treningi w stowarzyszeniu dają ogromnego kopa kondycyjnego, no i na to, jakie mamy szczęście na pogodę! A może to wina przeciwdeszczowej kurtki prezesa, kiedy ma ja przy sobie, za nic nie chce padać…
Cała grupa z uśmiechem na twarzach powróciła do Jarocina, gotowa na kolejne rowerowe wyzwania i niesamowite przygody. Do zo na kolejnej trasie! A w międzyczasie, możecie nacieszyć się naszym filmem
Prezes Zarządu i założyciel Stowarzyszenia RoweLOVE Jarocin. Prywatnie mąż Gosi.
Na co dzień pracownik Południowej Oficyny Wydawniczej w Jarocinie.
Jeżdżę moim niezawodnym Rometem Orkan 4.0, który z pewnością ma więcej lat niż nasze stowarzyszenie